
Nikt nie mówił, że po urlopie tak trudno będzie wrócić na normalne tory... :)
Rozleniwiłam się wyjazdem i długo mnie tutaj nie było. Nie oznacza to oczywiście, że kompletnie nic się nie działo (zerknijcie na mojego instagrama - TUTAJ zawsze więcej się dzieje).
Obiecuję też, że szykuję fajną relację z wyjazdu do Trójmiasta. Będzie sporo zdjęć z najciekawszych miejsc, do których udało nam się trafić i sporo pysznego jedzenia.
Dzisiaj, po tej dłuższej przerwie, witam się z Wami na słodko... i na zdrowo :)
Podczas pobytu w Gdańsku, jedliśmy jedne z najsmaczniejszych wegańskich ciast.
Ba, to były jedne z najlepszych ciast, jakie w ogóle jedliśmy.
Postanowiłam więc nieco poeksperymentować w kuchni i w taki sposób, wyszedł mi wzorowy, malinowy jagielnik. Całkiem niezły, bo kremowy i gęsty. Rozpływający się w ustach, waniliowy świetnie współgra z malinami... Pycha.

Malinowy jagielnik
Spód
- spora garść daktyli
- pół szklanki płatków owsianych
- duża łyżka płatków kokosowych
- łyżka oleju kokosowego
Olej kokosowy roztapiam. Płatki owsiane krótko rozdrabniam blenderem. Daktyle zalewam wrzątkiem na około pół godziny. Po tym czasie, miksuję blenderem, dodaję pozostałe składniki. Gotową masą wylepiam spód formy (ja miałam tę wielkości 23 cm).
Waniliowa masa
- szklanka kaszy jaglanej
- 2 szklanki mleka migdałowego
- 2 puszki mleczka kokosowego (stała ich część i kilka łyżek wody kokosowej)
- kilka kropel ekstraktu waniliowego
- pół szklanki nerkowców
- coś słodkiego do smaku (erytrytol, ksylitol, miód)
- płaska łyżka roztopionego oleju kokosowego
Nerkowce zalewam wrzątkiem. Kaszę jaglaną przelewam zimną wodą, a następnie gotuję do miękkości w mleku migdałowym. Dodaję wanilię, ksylitol, na koniec stałą część mleczka kokosowego, olej kokosowy, nerkowce i blenduję na gładką masę.
Masa musi być jednolita, musicie zrobić to dokładnie. Jeśli blender się zacina, warto dodać wodę kokosową lub więcej mleka, żeby ją rozrzedzić. Masa szybko gęstnieje i to od nas zależy, jaka będzie konsystencja ciasta. Ja tym razem postawiłam na bardziej zbitą, ale nadal kremową.
Masę wylewam na spód i chowam do lodówki.
Malinowa galaretka (mus)
- opakowanie mrożonych malin (ja zmieszałam z truskawkami) - ok. 300 g
- 2 łyżeczki agaru (żelatyny)
- odrobina słodyczy (erytrytol, ksylitol)
Agar zalewam dużą łyżką chłodnej wody. Maliny wrzucam do garnka z ksylitolem i podgrzewam. Na koniec dodaję agar i gotuje jeszcze 2 minuty. Studzę mus i wylewam na waniliową masę. Wstawiam do lodówki i czekam... (im dłużej tam postoi, tym będzie lepsze i bardziej kremowe. Najlepsze na kolejny dzień).
Smacznego :)

Oj oj, wygląda rewelacyjnie :) mniej więcej wiem jak może smakować, bo córka robiła budyń jaglany na kokosowym, też był super ;)podkradam zatem przepis ;) zdjęcie z kotem wspaniałe!
OdpowiedzUsuńuściski!
Też spodziewałam się podobnego smaku, a jest inaczej. Chyba przez chłodzenie lub bardziej gęstą konsystencję :) Spróbuj koniecznie :)
UsuńMuszę spróbować. Wygląda bosko, nie przepadam za malinami, ale ten jeden raz się skuszę. Postanowienie noworoczne zobowiązuje ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na relację z Trójmiasta
http://numerosiem.blogspot.com
Możesz wybrać inne owoce lub dodatek karmelu/czekolady zamiast malin. Ja je zwyczajnie bardzo lubię :)
UsuńPozdrowienia
Ślinka cieknie... ☺ Czekam na relację z wyjazdu, bo na weekend majowy chciałabym pojechać właśnie tam ☺
OdpowiedzUsuńO, to na pewno będzie super wyjazd :) Postaram się wstawić jeszcze w tym tygodniu :)
UsuńPozdrowienia
Dziękuję, nie ważne kiedy będzie ale żeby był - chcę nacieszyć oko zdjęciami. Zerknęłam na Twojego bloga zobaczyć czy jest jakaś nowa notka. A tu te pyszne mrożone maliny... I to ciasto.... Czuję jego smak! Oj... Ślinianki zaczęły intensywniej pracować ;P
UsuńCudowny!
OdpowiedzUsuń:*
UsuńAleż kusisz od samego rana ;) Przepis drukuję i mam nadzieję, że niebawem uda mi się wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńCiasto wygląda bardzo smakowicie, ale to kot (niby tylko albo aż - w tle) kradnie moje serce:)
OdpowiedzUsuńCiacho wygląda przepysznie :)!!!
OdpowiedzUsuń